Pisanie to zajęcie tylko dla wybranych.
Albo masz szczęście i rodzisz się z talentem, albo odpuść już na samym starcie, bo to po prostu nie jest zajęcie dla Ciebie.
Wszystkie te poradniki pisania nie mają sensu, ponieważ to jest umiejętność wrodzona – nie da się tego nauczyć.
Albo ją masz, albo nie.
Koniec kropka.
No i jeżeli już po tym wstępie masz mnie dosyć, to proszę, zaczekaj chwilę! Bo tak się składa, że wszystko powyżej to gówno prawda.
Pisać to można podanie o pracę…
…a i tak trzeba wiedzieć, jak to zrobić!
No bo co tak właściwie rozumiem przez pisanie?
Tekst tekstowi nie równy. Możemy przecież pisać książkę (kryminał) i to będzie coś zupełnie innego niż pisanie tekstu sprzedażowego.
Tak jak napisanie referatu może być dla nas męczące i ciężkie do zrobienia, tak stworzenie blog posta z przemyśleniami na dany temat prawdopodobnie okaże się dużo łatwiejsze.
Zmierzam do tego, że nie każdy typ tekstu będzie wymagał wielu godzin nauki i lat doświadczenia.
Weźmy dla przykładu artykuł blogowy. Umieściłabym go gdzieś po środku między tekstem sprzedażowym a kartką z pamiętnika. Nie jest to coś, do czego potrzeba zaawansowanych umiejętności perswazji, ale z drugiej strony nie jest tylko przelaniem naszych myśli na papier.
1% talentu, 99% ciężkiej pracy
Odkąd prowadzę biznes online, dostaję różne wiadomości od osób, które chciałyby napisać książkę, albo zostać copywriterami. Zdarzy mi się wymienić z kimś kilka maili i często już wtedy jestem w stanie ocenić, czy taka osoba jest na dobrej drodze i potrzebuje po prostu czegoś się douczyć, czy lepiej, żeby od razu sobie odpuściła.
To jest brutalne, wiem. Ale zadziwia mnie, jak często o pisaniu marzą osoby, które nie potrafią sformułować swoich myśli, a ich tekst jest pełen błędów. (Wtrącenie: nie mówię tu o jednym brakującym przecinku, bo to jest rzecz ludzka. Chodzi mi o kompletny brak interpunkcji, nieużywanie polskich znaków czy poważne błędy ortograficzne).
I chociaż bardzo mocno stoję za tym podejściem, że pisania jak najbardziej da się nauczyć, to jednak czasami wydaje mi się, że ten minimalny 1% talentu też jest potrzebny.
Chociaż, z drugiej strony, talent to nie jest w tym przypadku najlepsze słowo. Powiedziałabym raczej, że chodzi o takie wyczucie i staranność.
Jak długo trzeba pisać, żeby się tego nauczyć?
Niestety nie jestem w stanie podać Ci dokładnej liczby godzin, które musisz spędzić na nauce, by stać się mistrzem pisania.
Tak jak w wielu różnych dziedzinach, tak i tutaj uczysz się praktycznie przez całe życie.
Mogę jednak pokazać Ci na moim przykładzie, co zadziałało najlepiej i ile zajęło mi czasu.
Warsztaty i szkolenia
Przerobiłam w swoim życiu kilka szkoleń i kursów na temat pisania; dwa razy byłam też na stacjonarnych warsztatach.
I za każdym razem – nawet jeśli nie dowiadywałam się zbyt wielu nowych rzeczy – wyciągałam z nich dla siebie mnóstwo wartości.
Cenię sobie taką formę nauki m.in. za to, że:
- Nawet jeśli coś jest mi znane, to wcale nie oznacza, że się do tego stosuję. Takie kursy pozwalają mi to sobie uświadomić.
- Każdy instruktor ma swoje podejście do pisania, co często pozwala mi spojrzeć na różne jego aspekty z innej strony.
- Udział w różnych kursach i szkoleniach czy czytanie książek o pisaniu to dla mnie potężne wyzwalacze kreatywności i energii. Mam okazję wypróbować nowe techniki i po prostu się tym pisaniem bawić.
Po jakim czasie od przerobienia takich kursów zauważam u siebie poprawę?
Od razu.
Wystarczy, że zastosuję jedną wskazówkę, której się nauczę i to już sprawia, że moje teksty są lepsze. Oczywiście optymalne efekty daje połączenie różnych wskazówek, dlatego od czasu do czasu biorę udział w jakimś kursie lub kupuję kolejną książkę.
Nie ma pisania bez… pisania
Uczenie się od innych jest niezastąpionym doświadczeniem, ale byłoby nic nie warte, gdybym tego nie wcielała w życie.
Możesz uczyć się od mistrzów pisania, ale sam nie staniesz się mistrzem bez praktyki.
Jeżeli zatem zastanawiasz się teraz, jak sprawić, by Twoje teksty były lepsze, podpowiem: po prostu zacznij je pisać.
Reszta przyjdzie z czasem. Twój pierwszy tekst nie musi być i na pewno nie będzie idealny (co to w ogóle oznacza?) i nikt Cię za to nie zje.
Dlatego najlepszą metodą na pisanie coraz lepszych treści jest po prostu pisanie, uczenie się od innych, wdrażanie tego w życie i tak w kółko.
Brak przecinka to zbrodnia
Kilka miesięcy temu podzieliłam się z moją społecznością pewną refleksją, która wywołała dość sporo kontrowersji.
Opublikowałam wtedy materiał o 3 błędach, przez które Twój tekst jest do wyrzucenia. Jako jeden z nich wymieniłam nadmierne skupianie się na poprawności językowej.
Podtrzymuję tę opinię. O ile nie jesteś korektorem, to brak jednego przecinka nie będzie ujmą na Twoim honorze – prawdopodobnie i tak większość osób tego nie zauważy.
A skupianie się na poprawności językowej może sprawić, że zapomnisz o tym, co jest w tym tekście najważniejsze, czyli przekazanie jakiejś wartości czytelnikowi.
Oczywiście bardzo mocno zachęcam do dokształcania się w tym zakresie, ale jednocześnie ostrzegam przed perfekcjonizmem. Jeżeli wiesz, że kuleje u Ciebie ortografia czy interpunkcja, to warto nad tym popracować, by Twoje treści były jak najprzyjemniejsze w odbiorze.
Ja miałam kiedyś problem z przecinkami (stawiałam ich za dużo), ale za każdym razem, gdy nie byłam czegoś pewna, po prostu sprawdzałam to w słowniku czy innych źródłach. Oczywiście w którymś momencie doszło do tego, że sprawdzanie przecinków zajmowało mi tyle samo czasu, co pisanie tekstu.
Jak sobie z tym poradziłam?
Po prostu musiałam odpuścić. Staram się pisać poprawnie, ale już nie analizuję pod tym kątem każdego zdania.
Fun fact: kiedyś szukałam do pewnego projektu korektora, bo chciałam, żeby akurat w tym tekście wszystko było idealne. Dostałam kilka wiadomości od korektorek i w każdej z nich był przynajmniej jeden błąd…
Czy pisania da się nauczyć?
Mam nadzieję, że po lekturze tego tekstu rozumiesz już, że pisania da się nauczyć, bo w dużym stopniu jest to umiejętność jak każda inna.
Na zakończenie chciałabym Ci jeszcze pokazać przykład jednej osoby, która przeszła ciekawą drogę – od technika informatyka do copywritera.
Tą osobą jest Darek Puzyrkiewicz, który teoretycznie nie miał podstaw do tego, by stać się mistrzem słowa. A jednak jego teksty okazują się niezwykle skuteczne.
Podobną postacią jest Adrian Kołodziej, który popełnia całkiem sporo błędów językowych, a jednak jego treści generują spore zyski.
Brutalna prawda
Jestem osobą, dla której nie ma rzeczy niemożliwych, a moja szklanka jest zawsze do połowy pełna. Wierzę w to, że wkładając w coś odpowiedni wysiłek i będąc po prostu dobrej myśli, jesteśmy w stanie naprawdę dużo osiągnąć.
I tak jak przez cały ten czas pokazuję Ci, że pisania jak najbardziej da się nauczyć, tak jest też druga strona medalu. Wcześniej już o niej wspomniałam, ale na zakończenie muszę o tym przypomnieć.
To jest nieco brutalne, ale…
Nie każdy będzie w stanie pisać dobre teksty, a nawet jeśli, to jego droga do tego etapu będzie duuuuużo dłuższa niż u przeciętnej osoby.
Czasami dostaję od kogoś wiadomość i mam wrażenie, że ta osoba po prostu wklepywała na klawiaturze losowe litery. Pomijając już piętrzące się błędy, tam po prostu nie ma żadnej logiki. Czytam i nie mam pojęcia, o co tutaj chodzi. I to nie tak, że to mi brakuje piątej klepki, bo zdarza się, że pokazuję taki tekst innym osobom i razem zastanawiamy się, o co autorowi chodziło.
To taka mała przestroga na koniec, bo podstawowym celem każdego tekstu jest to, by odbiorca go zrozumiał, a niestety nie każdy o tym pamięta.
Ufam jednak, że skoro czytasz ten artykuł, to chcesz się uczyć pisać lepsze treści.
Dlatego mam dla Ciebie propozycję: bezpłatne wyzwanie “W 4 dni do skutecznego bloga”.
Zapraszam, jeżeli chcesz podszkolić się w pisaniu i zmotywować do tego, by w końcu regularnie prowadzić bloga.
Zapisz się tutaj:
Więcej informacji o wyzwaniu przeczytasz tutaj: